piątek, 18 lutego 2022

Kanapka z celulozy

 

 

                                             Obraz Comfreak z Pixabay 

 

Zza sterylnego biurka wychynęła bibliotekarka. Jej twarz krzyczała:Lubię czytać!”.

Co lubi pani czytać? – zapytałam.

W odpowiedzi zmiażdżyła mnie pancernym uśmiechem:

KSIĄŻKI!

No więc nie pytałam już dalej

Tej nocy bibliotekarka przyśniła mi się w kościstej pozie i przydługim płaszczu. Siedziała na równo poukładanych wieżyczkach z książek. Sięgała po nie i jadła je. Najpierw coś Słowackiego, później jakiś podręcznik dla inżynierów. W kolejnej minucie zasmakowała w beletrystyce obcojęzycznej, chyba anglosaskiej.

Obudziłam się głodna. Zrzuciłam z siebie puszystą kołdrę i pobiegłam do kuchni. Ponieważ lodówka była pełna, nadgryzłam to i owo – zaczęłam od pizzy, która wczoraj pachniała oregano, potem skubnęłam miękką frytkę z Maka, pociągnęłam łyk pozbawionej gazu Coli i całość przegryzłam zbyt mocno uwędzonym udkiem z dworca.

Wreszcie opadłam na twardą ławę, odchyliłam się w stronę oparcia i zaczęłam oglądać nierówności na suficie. Niestety wciąż trawił mnie ślepy głód… Nie jest zdrowo żywić się w sieciówkach. Dobre czytelnictwo to kwestia smaku.

 

                                                                                        M. przy herbacie


Książki, które warto czytać

wtorek, 26 lipca 2016

Spotkanie ze świętym Janem od Krzyża

„Wszelka władza i wolność świata w porównaniu do wolności i potęgi ducha Bożego jest służalstwem, uciskiem i niewolnictwem” [Droga na górę Karmel I, 4]. Jan od Krzyża sięga wysoko, można by rzec, najwyżej, jak tylko jest to możliwe. Być może z tego powodu dzieła tego świętego, mistyka i doktora Kościoła, bywają trudne w odbiorze. Jednak nie w książce Spotkanie ze świętym Janem od Krzyża w opracowaniu Eulogio Pacho OCD.

Spotkanie ze świętym Janem od Krzyża, to bardzo ładnie wydana, nieduża antologia. Zaczerpnięto do niej teksty ze wszystkich pism św. Jana od Krzyża. Starano się przy tym zachować porządek zgodny z głównymi rysami myśli autora. Książka została podzielona na dwie części, a każda z nich na wiele bardzo krótkich tematycznych podrozdziałów. Jak to często bywa z antologiami, nie trzeba jej czytać „od deski do deski”, można względnie dowolnie wybierać fragmenty, w zależności od potrzeb i upodobań czytelnika. Raczej nie jest to pozycja dla znawców dzieł św. Jana, choć być może i oni chętnie sięgnęliby po nią w szczególnych okolicznościach, np. pakując się na wyjazd wakacyjny, ponieważ ta nieduża książeczka, przy mocno zredukowanej ilości tekstów, zachowuje głębię nauk autora.

Natomiast dla początkującego czytelnika dzieł św. Jana, książka ta może okazać się prawdziwą ucztą duchową. I nie tyle chodzi tu o słowa i piękne myśli, ile o odnalezienie tego, co ważne. Nie o smakowanie, bo jak pisze autor: „Aby dojść do smakowania wszystkiego, nie chciej smakować w niczym” [Droga na Górę Karmel I, 13, 2]. Raczej o drogę ogołocenia, która prowadzi do pełni: „Moje są niebiosa i moja jest ziemia; moje są narody, moi grzesznicy i sprawiedliwi! Aniołowie są moi, Matka Boża jest moja, wszystkie rzeczy są moje, i sam Bóg jest moim i dla mnie, gdyż Chrystus jest mój  i wszystek dla mnie!” [Słowa światła i miłości  26]

Mimo, iż publikacja ta liczy zaledwie 230 stron, nie jest łatwym zadaniem przeczytać ją szybko. Bowiem każdy przytaczany fragment skłania do zamyślenia, a może nawet krótkiej medytacji. Obfituje w paradoksy, takie jak: „Wiara, według teologów, jest to uzdolnienie duszy pewne i ciemne.”, przy pomocy których autor objaśnia, którędy prowadzą proste drogi do Boga i jak je odnaleźć wśród zaplątanych ludzkich pomysłów na życie.

Jest to zatem książka, którą warto się posiłkować, chcąc zacząć swoją pierwszą przygodę z Janem od Krzyża, lub chcąc powracać do najważniejszych myśli i wskazówek duchowych tego mistyka dużego formatu, o którym św. Teresa Wielka, mając na uwadze jego niewielki wzrost, mawiała z życzliwym poczuciem humoru: „Półbrat”.
 
M. przy herbacie

Książka Spotkanie ze świętym Janem od Krzyża dostępna jest w księgarni internetowej Książki przy herbacie.

Dziękuję Wydawnictwu Karmelitów Bosych za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

środa, 20 lipca 2016

Medytacja karmelitańska


Medytacja karmelitańska ojca Mariana Zawady, to nieduża, choć bardzo treściwa książeczka o modlitwie. Zaczyna się od słów: „Są ludzie, dla których pasją jest Bóg…” i to proste zdanie nie przestaje być aktualne aż do ostatniego rozdziału. To książka o fascynacji, przygodzie, szukaniu najcenniejszego skarbu. Jest jak podróż w głąb siebie po to, by przeżyć spotkanie życia.

Każdy, kto zdobył już swoje, choćby niewielkie, doświadczenie modlitwy wie, że spotkanie z Bogiem nie jest kwestią techniki. A każda próba pokazania sposobu, czy metody jest niczym innym jak tylko dzieleniem się doświadczeniem wiary. Jest zatem potrzebna, ale tylko po to, by wspólnie, trwając w „przestworzach Kościoła”, wymieniać się wskazówkami, kreśląc mapy i wspólne plany na indywidualne wędrówki ku temu, co najpiękniejsze.  Jest tym bardziej potrzebna, że – jak pisze autor - „Są tacy, którzy umierają z pragnienia nad brzegami wód, bo nikt do nich nie wypowiedział słów zaproszenia; bo nikt im nie powiedział, że woda daje życie.”

Medytacja karmelitańska składa się z trzech rozdziałów. Pierwszy traktuje o tym, co nienazywalne – o Karmelu zobrazowanym wizją ogrodu, „w którym wyrasta stary kontemplatywny nurt”. Jego przesłaniem jest tajemnica Żywego Boga, zauroczenie pięknem Bożej obecności i głębokie pragnienie „miłosnego przebywania z Panem”. A więc nie tyle budowanie własnej doskonałości, co dojście do przyjaźni z Bogiem. W rozdziale drugim omówiony został przebieg medytacji karmelitańskiej, ze szczególnym uwzględnieniem etapu przygotowania do modlitwy. Na końcu rozdziału umieszczone zostały propozycje medytacji przygotowawczych. A po nich  etapy drogi duchowej na szlakach tej formy modlitwy. W trzecim rozdziale te etapy zostały omówione szczegółowo i zobrazowane przykładami medytacji bijących blaskiem spotkania z Nienazwanym. Jest to zatem opowieść o Bogu i człowieku, który w wyniku tych spotkań „czuje się obdarowany, kochany, pragnie nie tylko dzielić się tą miłością, ale i budzi się (w nim) wdzięczność.”

Książka ojca Zawady jest niekiedy poetyckim, niekiedy konkretnym, opisem pięknych i tajemniczych dróg modlitwy. Próbą nazwania doświadczeń  przyjaźni, próbą opisania Piękna wymykającego się ludzkim sposobom nazywania rzeczy. Jest także dzieleniem się własnym doświadczeniem modlitwy, co uważam za najważniejszy walor tej pozycji. Jest to książka inspirująca i z całą pewnością warta przeczytania.

 
M. przy herbacie





Książka Medytacja karmelitańska dostępna jest w księgarni internetowej Książki przy herbacie

Dziękuję Wydawnictwu Karmelitów Bosych za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.



wtorek, 7 czerwca 2016

Złoty świecznik


„Wszyscy kochamy baśnie…”  - to właśnie te słowa, rozpoczynające opis na tylnej okładce książki, sprowokowały mnie do tego, aby sięgnąć po Złoty świecznik Wilhelma Huenermanna w tłumaczeniu Jana Efrema Bieleckiego, wydany przez Wydawnictwo Karmelitów Bosych. Choć słowo „baśń” nie jest szlagierem współczesnej polszczyzny, ani też hitem europejskiej kultury masowej, dla mnie jest nośnikiem bardzo szczególnych treści - jest jakby otwartym oknem tajemnicy, albo ramą obrazu, w którym potencjalnie może wydarzyć się nieskończenie wiele plastycznych i barwnych historii. Kto twierdzi, że jest to słowo zastrzeżone wyłącznie dla dzieci, ten z całą pewnością nie czytał takich baśni Hansa Christiana Andersena, jak np. „Cień” albo „Coś”.

Złoty świecznik jest zbiorem opowiadań z założenia skierowanym do dzieci i młodzieży. Skąd zatem pomysł, aby polecać go także dorosłym odbiorcom? Przyznam szczerze, że jest to myśl bardzo subiektywna. A odpowiedź na nią jest tak samo niejednoznaczna, jak pytanie: „czego szukamy w książkach?” Bo na pewno nie jest tak, że wszyscy poszukujemy tego samego. Książka, aby mogła nas zaciekawić, musi w jakiś sposób wchodzić w relację ze światem, jaki nosimy w sobie, współgrać z naszą bardzo indywidualną wrażliwością. Być może stawiać pytania podobne do tych, jakie rodzą się w zakamarkach naszych umysłów, może wybierać podobne do naszych ścieżki, którymi wędrujemy w poszukiwaniu osobistych odpowiedzi. A zatem, co może znaleźć dorosły czytelnik, na równi z młodszym, w „Złotym świeczniku”? Może nadzieję i dobro? Może opowiedziane w nieco inny sposób biblijne i dziejowe historie, z których niektóre znamy, choć może nie z tak barwnej strony? Może zachętę do układania własnych pytań i odpowiedzi?

A pytań i odpowiedzi może być wiele, ponieważ jedną z funkcji baśni jest pobudzanie wyobraźni czytelnika. Baśń nie jest zatem gatunkiem ani ścisłym, ani bardzo poważnym. Przypowieść zaś nie jest konstrukcją literacką, do jakiej przyzwyczajają nas współcześni twórcy literatury. Na podstawie tych nieskomplikowanych założeń, stwierdzam, że „Złoty świecznik” nie jest dobrym kandydatem na dzisiejszy bestseller. Dla kogoś może być to antyreklamą książki, dla mnie to jej atut, ponieważ doceniam książki wartościowe, które nie zostały napisana „pod publiczkę”. Zresztą lektura ta nie jest dziełem współczesnym. Pierwszy raz została wydana w Niemczech w 1948 r. Co z tego wynika? Dla mnie – ponadczasowy charakter tych, zarazem ciekawych i prostych, opowieści.

Wilhelm Huenermann w swoich opowiadaniach odnosi się do znanych zdarzeń historycznych oraz biblijnych i na ich osnowie wyplata piękne gawędy. Większość z nich, jak przystało na baśnie i przypowieści dla młodszych czytelników, kończy się optymistycznie. Bo taka też jest rola baśni, aby prowadzić przez trudne koleje do pogodnej nadziei. Ale nie wszystkie opowieści są takie. Bo, jak to w życiu bywa, niekiedy zło bywa bardzo natarczywe, a człowiek słaby. Charakter przypowieści zachęca jednak czytelnika do refleksji. Nie zostawia go w mrokach ludzkich upadków, na przekór wszystkiemu skłania do trwania przy dobru.

Złoty świecznik, kiedy weźmie się „go” do ręki, migocze i zmienia barwy, malując kolejne opowiadania unikalnym światłocieniem. Znajdziemy w nich zderzenie młodzieńczego zapału z sędziwą mądrością w „Wiązance wrzosu dla cesarza”, spotkamy biblijnego Jonasza w „Pokucie niniwitów”, zostaniemy zaproszeni do zamyślenia się nad sensem śmierci i narodzin czytając „Okręt w butelce”, a także wprowadzeni  w utrzymaną  w baśniowym klimacie rajską historię naszych pierwszych rodziców, opisaną jak w lustrzanym odbiciu, w „Węglarczyku i pasterce”. Opowiadań jest łącznie 35, znalazłam wśród nich jedną historię „powracającą”, to znaczy taką, która opisuje koleje życia tego samego bohatera – misjonarza wojujących ze sobą plemion Indian i Eskimosów śnieżnych kresów Dalekiej Północy. Spoiwem wszystkich historii są pytania o wiarę i wartości chrześcijańskie. Choć  nie jest łatwo pisać na ten temat w sposób ciekawy i ponadczasowy, sądzę, że księdzu Wilhelmowi Huenermannowi znakomicie się to udało.
 
M. przy herbacie
 
 
Książka Złoty świecznik dostępna jest w księgarni internetowej Książki przy herbacie
 
Dziękuję Wydawnictwu Karmelitów Bosych za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
 
 

 

sobota, 29 marca 2014

Atak na chrześcijaństwo - Verlinde


Sprawdź cenę ksiażki
„Atak na chrześcijaństwo” o. J. M. Verlinde to bez wątpienia książka bardzo ważna nie tylko dla chrześcijanina, ale także - a może przede wszystkim - dla każdego, kto ma odwagę pytać i słuchać. Od pierwszej strony tej publikacji czytelnik zagłębia się w atmosferę debaty, w której zezwala się na szczere stawianie problemów. Pytającymi są słuchacze audycji radiowej. Odpowiadającym jest o. Verlinde – kiedyś naukowiec specjalizujący się w fizyce jądrowej, założyciel Medytacji Transcendentalnej wywodzącej się z hinduizmu, a jeszcze wcześniej osobisty sekretarz Maharishiego Mahesha Yogiego, znanego przede wszystkim jako guru zespołu The Beatles; dziś kapłan katolicki.

Dlaczego ta książka jest taka ważna? Odpowiedź jest prosta: bo wnioski w niej zawarte oparte są na osobistych przeżyciach autora. Ojciec Joseph Marie Verlinde, nim powrócił do wiary katolickiej, doświadczył na sobie wielu form „kuszenia” ze strony nowych form duchowości. A podczas długiej i bolesnej drogi nawrócenia i przemiany, zmagał się ze wszystkimi negatywnymi skutkami duchowego zniewolenia. Był na skraju piekła, a więc doskonale wie, przed czym przestrzega.

„Atak na chrześcijaństwo” to zbiór pytań i odpowiedzi zebranych w kilka tematów. Są wśród nich takie zagadnienia jak: ezoteryzm i okultyzm, chrześcijaństwo a praktyki Wschodu, czy antropologia chrześcijańska. Podążając za nimi, czytelnik odnosi wrażenie, że o. Verlinde wolno zapytać o wszystko. Nie ma tutaj pytań głupich, czy kłopotliwych. Każde jest ważne, każde zostało omówione w krótki ale rzeczowy sposób oraz - na miarę formuły jaką jest audycja radiowa – względnie wyczerpująco.

Być może tytuł książki wydaje się nieco prowokacyjny. Jeśli jednak przyjmiemy, zgodnie z prawdami wiary, że atakującym chrześcijaństwo jest szatan, tytuł ten nie powinien nikogo dziwić. Chociażby dlatego, że w Piśmie Świętym i tradycji Kościoła każda forma bałwochwalstwa stoi w sprzeczności z pierwszym przykazaniem Bożym. Jest pokusą, by w miejsce Boga postawić kogoś lub coś, co (kto) Bogiem nie jest. Temat ten jest dziś bardzo aktualny, wzbudza wiele kontrowersji i skłania do zadawania pytań.  I chociaż „Atak na chrześcijaństwo” nie wyczerpuje tematu – nie pozwala na to forma tej publikacji - bez wątpienia warto sięgnąć po tę niedużą książkę. Porządkuje ona spojrzenie na wiele ważnych kwestii. Po jej przeczytaniu pozostaje niedosyt. To chyba dobrze, bo nie jest to jedyna książka o.  Verlinde, a tematyka ta warta jest dalszego zgłębiania.

M. przy herbacie

 

Książka dostępna w księgarni http://ksiazkiprzyherbacie.pl

Inne ciekawe tytuły:




sobota, 22 lutego 2014

Tajemnica Maryi...

sprawdź cenę
Niezwykłe objawienia, mistycyzm i świętość to tematy, które niekiedy kuszą nas jakby mgłą otaczającej ich tajemnicy. Niejednokrotnie wydaje się nam, że kiedy przeczytamy wystarczająco dużą ilość książek o tej problematyce, lub w inny sposób zgłębimy te zagadnienia,staniemy się zupełnie innymi ludźmi, może nawet poznamy tajemnicę szczęścia i życia niemal „w obłokach” aż po wieczność. Jeśli takiego właśnie sposobu widzenia szukasz nie sięgaj po „Tajemnicę Maryi. Życie Matki Bożej w niezwykłych objawieniach mistyków i świętych”.

Ta bez wątpienia interesująca książka wydana przez ESPRIT jest analizą porównawczą tekstów ośmiorga wizjonerów, przedstawicieli różnych epok i narodowości. Jak czytamy we wstępie: „Czworo uznanych mistyków - Maria de Agréda, Anne-Catherine Emmerich, Maria Valtorta oraz Consuelo - opisywało historie życia Maryi, które szeroko uzupełniały słowa Ewangelii. Czworo innych równie znanych mistyków - Theresa Neumann, Luz Amparo Cuevas, Domenico i Rosa - przekazało nam dalsze fragmenty historii życia Dziewicy.” A zatem analizowane w książce teksty, zwane wizjonerskimi, po pierwsze odkrywają przed czytelnikiem również to, czego nie znajdzie on w Ewangeliach, a więc np. poczęcie i narodziny Maryi, ofiarowanie Jej w świątyni, nieznane aspekty wydarzeń opisywanych przez cztery Ewangelie, takich jak: zwiastowanie Maryi, narodzenie Jezusa, pokłon Mędrców, życie Maryi w czasie działalności publicznej Syna Bożego, podczas Jego męki, śmierci, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia. To także widziane jakby oczami Matki Bożej obrazy zesłania Ducha Świętego, czy pierwszego soboru w Jerozolimie. Wreszcie zaśnięcie i Wniebowzięcie Maryi. Są to zatem obrazy (łącznie przytoczono ich siedemdziesiąt siedem) tego, czego na próżno można by szukać w tekstach kanonicznych, stąd też tytuł książki: „Tajemnica Maryi”.
Po drugie: przytaczane wyobrażenia osób uznanych za mistyków poddane zostały wnikliwej analizie porównawczej. Dlatego właśnie pracę nad książką, która w swym założeniu miała być analizą tekstów wizjonerskich, jej autorzy - ks. Rene Laurentin i Francois-Michel Debroise - rozpoczęli od ustalenia bezdyskusyjnych i praktycznych reguł obiektywnej metody badawczej w celu rozeznania i określenia zbieżności oraz niezgodności miedzy poszczególnymi żywotami, co ostatecznie miało ich doprowadzić do wniosków związanych z określeniem ich wartości duchowej i historycznej.
Wybrane teksty zostały więc pogrupowane tematycznie i zestawione ze sobą. W wyniku tego zabiegu obok siebie znalazły się fragmenty podobne do siebie i takie, które się od siebie różnią, choć dotyczą teoretycznie tego samego wydarzenia z życia Matki Chrystusa.
Kiedy było to potrzebne autorzy przytaczali także wątpliwości, jakie narastały wokół tych dzieł na przestrzeni czasu. I tak na przykładżywot napisany przez Marię Valtortę został umieszczony przez Kościół w Indeksie ksiąg zakazanych, ponieważ nosił nazwę „Ewangelia, jaka została mi objawiona”. Ostatecznie Kościół z inicjatywy kardynała Ratzingera, który sprawował wówczas funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary, wydał zgodę na jego publikację, jednak pod warunkiem, że w tytule nie pojawi się słowo „Ewangelia”. Istotne jest bowiem to, żeby czytelnik nie miał poczucia, że czyta np. piątą Ewangelię. Raczej ważne jest, by czytając pamiętał i przeżywał „jedyną Ewangelię”, która wynika z czterech natchnionych i uznanych przez Kościół tekstów kanonicznych.
Podejście autorów do cytowanch tekstów wydaje się być może dość krytyczne. Jest to jednak w efekcie zabieg pozytywny, ponieważ dzięki niemu, czytając książkę, nie ma się złudzenia jakoby treści te zostały wyniesione ponad jedyne i pełne objawienie opisane w Piśmie Świętym, a jednocześnie nie deprecjonuje się ich wartości religijnej, czy duchowej. Podobnie jak nikt nie kwestionuje, ani też nie wynosi ponad ich rzeczywistą wartość, religijnej twórczości artystycznej, takiej jak obrazy przedstawiające np. Maryję, czy dzieła literackie będące swoistymi parafrazami Ewangelii, jak choćby Jezus z Nazaretu" Romana Brandstaettera. Autorzy przyznają bowiem, że każdy z nas ma prawo do osobistej medytacji - wychodzącej "poza" Słowo Boże, jeśli tylko trzyma się wyznaczonego przez nie kierunku. Żadne objawienie prywatne nie należy wprawdzie do depozytu wiary, może jednak okazać się pomocne w pełniejszym przeżywaniu treści z nią związanych.
Wydaje się, że teksty te mają walor podobny do dzielenia sie wiarą. Przypominają ewangeliczny obraz nawiedzenia św. Elżbiety przez Maryję, w którym obie kobiety przeżywają w sposób szczególny radość wynikającą ze spotkania z Bogiem. I choć każda znich doświadcza tego nieco inaczej - obie dzielą się swoim doświadczeniem piękna, miłości i dobra jakim zostały obdarowane podczas poruszeń Ducha Świętego. Jeśli więc szukasz wiary pewnej i pociągającej, czy może czytelnego piekna i twórczych natchnień do tego, by żyć pełniej, albo po prostu swojego magisosadzonego na mocnym fundamencie, koniecznie sięgnij po "Tajemnicę Maryi".
M. przy herbacie

Książka dostępna w księgarni: http://ksiazkiprzyherbacie.pl

Inne ciekawe tytuły:
W obronie wiary. C.S. Lewisa argumenty na rzecz chrześcijaństwa
Marta Robin. Mistyczka naszych czasów - Berard Peyrous
Bernadetta Soubirous. Duchowa droga wizjonerki z Lourdes - Jean-Claude Sagne

Jeszcze więcej ciekawych tytułów znajdziesz tutaj.

środa, 24 kwietnia 2013

"Kto zabił Jezusa?" Pawła Lisickiego


Pytanie, które Paweł Lisicki uczynił tytułem swojej najnowszej książki: „Kto zabił Jezusa?”, wzbudza wiele kontrowersji wśród osób próbujących czytać historię przez szkło powiększające własnych czasów.

Książka zaczyna się od zaprezentowania parady uprzedzeń dostępnych we współczesnej przestrzeni pojęciowej i medialnej, a związanych z próbami rozkodowywania historycznych przekazów w oparciu o dyrektywy współczesnych kanonów politycznej poprawności. Pomiędzy przytaczanymi licznie przykładami tego rodzaju nadinterpretacji i podejmowaną z nimi polemiką, czytelnik znajdzie tezę, która moim zdaniem, stanowi myśl przewodnią książki Lisickiego:

„ Jedynym celem pracy historycznej powinno być dążenie do ustalenia faktów. Wszystkie inne cele, dydaktyczne, pedagogiczne, moralne, ideologiczne, mogą mieć znaczenie drugorzędne. W historii procesu Jezusa najważniejsza jest zatem rekonstrukcja zdarzeń i odpowiedź na pytanie, kto, za co i dlaczego skazał Go na śmierć.” (s. 21)

W tym zdaniu określony został temat, którym Paweł Lisicki zamierza zająć się na kartach książki, a jest nim historia procesu Jezusa, oraz cel nadrzędny publikacji, czyli dążenie do ustalenia faktów. I rzeczywiście, te dwie przesłanki stanowią swoisty klucz, którym autor otwiera kolejne rozdziały i w oparciu o który buduje tezy oraz wnioski zawarte w „Kto zabił Jezusa?”

Jak już wspomniałam, na początku książki przytoczone zostały opinie części naukowców i egzegetów negujących prawdziwość historycznego przekazu Ewangelii kanonicznych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wspólnym mianownikiem większości z nich jest stygmatyzacja antysemityzmem. Przejawia się ona jako groźba oskarżenia o antysemityzm, bądź jako forma obawy przed napiętnowaniem tymże stygmatem.

Tymczasem, pisałam już o tym recenzując „Trzy Najświętsze Hostie” Mieczysława Noskowicza, często bywa tak, że odmienna kultura i archaiczny dla nas styl relacjonowania minionych zdarzeń mogą przeszkadzać niewprawnym czytelnikom w rozkodowywaniu treści zawartych w historycznych tekstach. Historyk, który chciałby ustalić nie tylko fakty ale także zaopatrzyć je np. w ocenę moralną, winien być może wcielić się także w rolę badacza kultury. Jednak ten nie może, chcąc pozostać w zgodzie ze sztuka swego rzemiosła, przykładać do badanych obiektów „miarki” własnych przekonań, czy przesądów.

Można oczywiście pytać, tak jak Piłat, „co to jest prawda?” i nie zauważać tego, że tę Prawdę sami postawiliśmy w stan oskarżenia. Można pytać, czy prawda jest jedna? I warto o to pytać. Jednak szukając odpowiedzi, należy dążyć do odkrywania nie uprzedzeń ale faktów, jak to założył na początku swej publikacji Paweł Lisicki.

Kolejne rozdziały książki wprowadzają czytelnika w atmosferę czasów Chrystusa. Styl tego wprowadzania nie jest płynny, bo nic nie jest tutaj „podane na talerzu”. Autor nie prowadzi czytelnika „za rękę”. Raczej zadaje pytania, pokazując różne poglądy i tezy. Fakty pozostawia zawsze w roli „instancji nadrzędnej”.

W książce możemy przeczytać na przykład o tym jakie role społeczne i polityczne pełniły w czasach Jezusa główne stronnictwa żydowskie: faryzeusze, saduceusze, zeloci i esseńczycy. Jakie były kompetencje i granice władzy Cesarstwa Rzymskiego, jak funkcjonował system zarządzania owym mocarstwem tamtych czasów, kto komu podlegał i w jakim zakresie. Jak kształtowały się stosunki polityczne i społeczne narodu żydowskiego względem okupanta jakim było Cesarstwo Rzymskie, a także wobec narodów ościennych, które uważano za pogańskie i tym samym „nieczyste”. Jaki był stosunek nauczycieli prawa żydowskiego do podatków. Jaki status miała świątynia w Jerozolimie i jakie znaczenie w tym kontekście miały dla Żydów słowa Jezusa o burzeniu świątyni i odbudowywaniu jej w trzy dni, a także fakt wypędzenia z niej przekupniów i wreszcie przeklęcie przez Niego nieowocującego krzewu oliwnego.

Niezwykle ciekawe okazały się dla mnie rozdziały, w których zostali opisani tak zwani ukryci uczniowie Jezusa, Szymon z Arymatei i Nikodem. A także te, w których pokazana została cała złożoność podglebia etyczno-społecznego, któremu przeciwstawiał się Chrystus uzdrawiając chorych i negując przy tym faryzejski system „czyste-nieczyste”. W rozdziale „Inny sens męczeństwa” autor pokazał natomiast głębię dramatu i złożoność symboliki śmierci krzyżowej.

Paweł Lisicki w swojej pracy starał się przedstawić także główne założenia judaizmu czasów starożytnych i sposoby interpretacji Prawa przez przywódców i nauczycieli żydowskich. A także napięcia pomiędzy tymi interpretacjami a nauką Jezusa, które widoczne są także w Ewangeliach kanonicznych.

Podążając za opisem zdarzeń i podejmowanymi próbami ustalania faktów dotyczących zajść, czy przekonań, czytelnik jakby mimochodem skłaniany jest do zadania sobie pytania: „czy Jezus wiedział, że jest Bogiem?” Autor bowiem tak prowadzi swoją narrację jakby postrzegał Chrystusa przez pryzmat teologicznej szkoły antiocheńskiej. Można zastanawiać się, czy nie lepszy byłby klucz aleksandryjski, albo podjęcie próby znalezienia kompromisu pomiędzy „wiedział” i „nie wiedział”? Pytanie to jest ważne i ciekawe. Ja jednak zauważam w przyjętej przez autora formule szkoły antiocheńskiej swoisty „idealizm faktów i konkretów” , który płynnie wpisuje się w przyjętą przez niego ogólną konwencję sympatyzowania na stronach tej publikacji z tym, co jednoznaczne, ścisłe i logiczne. Być może z tego właśnie powodu styl, w jakim napisana została ta praca z początku wydawał mi się nieco „kamienisty” i ciężki. Warto było jednak oprzeć się temu złudzeniu, bo już po kilku rozdziałach książka wciągnęła mnie bez reszty.

Jest to lektura, która wyrzuca czytelnika z kolein schematycznego sposobu myślenia, nie popychając go jednocześnie w stronę pokusy obrazoburczego wykreślania wartości.  Jest ona zatem o tyle ciekawa, co kontrowersyjna. A jedno i drugie, w tym wypadku, jest dużym jej walorem.

 
M. przy herbacie

 

książka dostępna w księgarni internetowej "Książki przy herbacie"