„Najpierw istnieje coś takiego jak znajomość. Jest mnóstwo ludzi, których po prostu znamy, lubimy, których spotkaliśmy w ramach zaangażowania w jakieś konkretne dzieła. Myślę, że wśród tych znajomych jest pewna część osób, z którymi się spotykamy, ponieważ nas fascynują. Nie tylko w tym, co robią, ale jak to robią, dlaczego to robią i jacy są w tym, co robią. I wśród takiej grupy osób, która nas w jakiś sposób fascynuje, są osoby, z którymi bylibyśmy gotowi nawiązać kontakt zwany więzią.”
Powyższy tekst jest fragmentem książki pt. „Krótka kołdra. O dialogu małżeńskim.”autorstwa ojca Mirosława Pilśniaka, dominikanina. Z całą pewnością jest to książka "duszpasterska". Po pierwsze dlatego, że tezy pierwszej jej części wykuwają się w dialogu, do którego zostało zaproszonych bardzo wiele osób. Osoby te wprawdzie "tylko" zadają pytania. Ale czy pytanie nie jest rdzeniem wypowiedzi, nie nadaje jej kieruneku i nie współwyznacza jej celu? Bez wątpienia rola pytającego jest niebagatelna. A osoby pytające, wśród których są redaktorzy mojego ulubionego miesięcznika "LIST", współtworzą klimat i jakość tej książki. Po drugie, zarówno w cytowanym powyżej fragmencie, jak i w całej książce obecne są idee twórczych zmian. I to zarówno w sensie merytorycznym, bo powstawanie więzi i w ogóle jakiejkolwiek relacji między ludźmi jest procesem, jak i pod względem formy książki, bo każda z trzech części ma swój unikalny charakter.
Sensem i myślą przewodnią tej książki jest dialog. A to, co bywa w tym dialogu "za krótkie" staje się katalizatorem zmian i dorastania, skłania do refleksji nad własnym światem i czyimś życiem, które współistnieje gdzieś "blisko", a może "pomiędzy". I może właśnie przewrotnie to, co "za krótkie" skłania do wzrastania w ograniczaniu myśli i działań, którymi chciałoby się wybiec zbyt daleko, wbrew prostej tezie, że wszystko, co naprawdę potrzebne, znajduje się w zasięgu ręki, jest tuż, a nawet bardzo blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz